Ryzyko jest ważne. Trzeba je podjąć by móc się wyróżnić. Można pracować tak by w pewnych kwestiach być pewniakiem. Reprezentować porządny poziom i otrzymywać cały czas zlecenia podobnego rodzaju. Ja chcę się sprawdzać w różnych sytuacjach, bo wtedy mam szansę poszerzać swoje horyzonty i odkrywać nowe formy.
DSCLL, czyli Kasia Mikołowicz, jest fotografką. Jej główną pasją są portrety. Stara się uchwycić wyjątkowy charakter każdego ze swoich bohaterów. Przed jej obiektywem stanęli przedstawiciele czołówki polskiego rapu – Taco, Quebonafide, Żabson czy schafter. To jednak tylko jedna z wielu ścieżek, którymi podąża, zainspirowana vintage’ową fotografią, artystka. Usiedliśmy z nią, żeby pogadać czym w zasadzie we współczesnym świecie jest fotografia, co daje i jak odnaleźć swój styl w zalewie wszechobecnych inspiracji.
Kiedy w twoim życiu pojawiła się fotografia i w jakiej formie?
Na początku gimnazjum. Wtedy zaczęłam doceniać ładne zdjęcia. Wcześniej zupełnie tego nie czułam. Zapragnęłam robić własne foty i pierwszy aparat cyfrowy, prostego Canona, dostałam od brata. Robiłam zdjęcia znajomym. Zaczęłam kupować następne aparaty, ale trzy lata temu na urodziny dostałam pierwszego analoga od swojego chłopaka. Więc tak to się zaczęło na poważnie.
Co cię fascynowało w pierwszych zdjęciach, na które zwróciłaś uwagę?
Zawsze najbardziej przemawiały do mnie portrety – człowiek jest dla mnie najważniejszy. Uważam, że ze zdjęć osób można wyczytać dużo więcej niż nawet z najładniejszych krajobrazów. Zdecydowanie bardziej kręciły mnie starsze fotografie.


Czego potrzeba, żeby zrobić dobry portret?
Potrzeba sprawnego oka i talentu. Nietrudno zrobić fotę, która będzie zgodna z wytycznymi, których uczą w szkołach. Pewnie będzie to ładny portret, ale tylko tyle. Trzeba zadbać o to by było widać kim jest człowiek, którego widzisz na zdjęciu.
Czyli kluczowe jest indywidualne podejście?
Portret można wykonać jakimkolwiek aparatem w jakimkolwiek miejscu i z jakimkolwiek światłem. Potrzeba odpowiedniego nerwu by wyjść ponad to i przekazać coś więcej. Nie do końca jestem w stanie to zwerbalizować – to jakiś rodzaj intuicji, który się nabywa.


Sam bohater też musi posiadać „to coś”?
Nie ma to znaczenia moim zdaniem. Z każdego można coś wyciągnąć.
Jesteś w stanie wskazać zdjęcie, z którego jesteś wyjątkowo dumna?
Tak, jedno z pierwszym zdjęć, które zrobiłam Filipowi [Taco Hemingwayowi – red.] po jego koncercie. Najpierw robiłam zdjęcia znajomym. Potem zaczęłam robić foty na koncertach. Z tego jestem wyjątkowo dumna. Moim zdaniem widać tu wszystko – zmęczenie, spontaniczność, dany unikalny moment. Nie było pozowane w żaden sposób. To jedno z pierwszych zdjęć, dzięki któremu zaczęłam fotografować polskich raperów.


Z kim ci się najlepiej pracowało?
Naprawdę szczerze, ze wszystkimi było super. Na początku działałam spontanicznie, robiłam foty na własnych warunkach – kiedy chciałam i tak jak chciałam. Dopiero potem zaczęły się pojawiać zlecenia i musiałam się dostosowywać do czyjejś wizji lub określonych warunków.
Bierzesz udział w akcji „Kto jäg nie my”. Opowiedz o niej coś więcej. Co chcesz przekazać swoim udziałem?
Razem z DJ-em Kovvalskym i projektantem Zulu Kukim zachęcamy do wzięcia udziału w konkursie. Poszukiwani są ludzie, którzy kierują się w życiu pasją i chcą się nią podzielić z innymi. Zwycięska trójka weźmie udział w sesji zdjęciowej, której efekty będzie można zobaczyć w kanałach społecznościowych Jägermeistera. Właśnie w ten sposób będą prezentowane ich działania. Myślę, że to super akcja, do której może zgłosić się każdy. Jedyne, co się tak naprawdę liczy to twoja zajawka i umiejętności. Uważam, że to super wsparcie na start [więcej informacji znajdziecie tutaj – red.].
Co jest najtrudniejszego w twojej pracy?
By zrobić fotę, która jest czymś więcej. Oraz wypracowanie swojego własnego stylu, który będzie niepodrabialny. A przynajmniej będzie można odróżnić oryginał od imitacji. Bo to niestety popularne zjawisko. Wiem, że można się inspirować pracami innych, ale często zdarza się kopiowanie cudzego stylu. Wchodząc na ten rynek trzeba mieć ogromne pokłady kreatywności, bo dużo już zostało wymyślone i zrobione.

Byłabyś w stanie doradzić coś komuś kto poszukuje tego stylu?
Po prostu słuchać się własnej intuicji, a nie oglądać się na trendy, które w danej chwili panują. One powstają dlatego, że ktoś wymyśla coś nowego i idzie tam, gdzie nikogo wcześniej nie było. Teraz bardzo modne są aparaty analogowe. W poszukiwaniu własnego stylu trzeba spróbować wszelkich technik by się przekonać, która nam służy najbardziej.
Czyli to samo się klaruje.
Dokładnie. Nie planowałam na początku, że porzucę cyfrę na rzecz analogów. Ale ta miłość szybko wykiełkowała i okazała się bezwzględna.


Nie denerwują cię czynności, które trzeba podjąć by wywołać foty tradycyjnymi metodami?
Przeciwnie. Jaram się tym. Jak fotografujesz cyfrą to od razu widzisz wszystko. Wiesz, jak kogoś ustawić, jakie środki dobrać, co dokładnie trzeba poprawić, żeby było idealnie. Zdjęcia są takie, jakie powinny być. Korzystając z kliszy nigdy dokładnie nie wiadomo, co się na niej znajdzie. Oczywiście, po dłuższym czasie człowiek poznaje swoje aparaty. Ja już się ich nauczyłam. Ten element zaskoczenia nadal jednak potrafi się pojawić. I zwykle działa na korzyść prac. Właśnie ten dreszcz emocji uwielbiam. Są oczywiście mankamenty finansowe. Ale na razie za nic nie chcę odchodzić od tradycyjnych technik.
Czy w tym zawodzie płeć ma znaczenie?
Uważam, że nie. W tej chwili raczej dominują mężczyźni. Ale te proporcje chyba się odwróciły w ostatnich latach, kiedyś więcej dziewczyn było w tym biznesie. Jeśli chodzi o aspekty techniczne to każdy może się tego nauczyć. Różnicą na pewno jest wrażliwość. To oczywiście uogólnienie, ale kobiety robiąc zdjęcia innym kobietom najczęściej zwracają uwagę na wyciągniecie ze swoich bohaterek czegoś innego niż faceci w tym samym zawodzie. Poszukują czegoś innego niż seksapilu.


Jakie masz teraz cele i marzenia odnośnie dalszej kariery?
Od dzieciństwa nie cierpię jak ktoś mi mówi, co mam robić. Teraz czuję się dojrzalsza, ale przede wszystkim skupiam się na tym by robić to, co kocham.
Wiele osób pewnie by powiedziało, że „chcą robić to kochają i się z tego utrzymywać”. Ty nie wspomniałaś o aspekcie finansowym.
Ryzyko jest ważne. Trzeba je podjąć by móc się wyróżnić. Można pracować tak by w pewnych kwestiach być pewniakiem. Reprezentować porządny poziom i otrzymywać cały czas zlecenia podobnego rodzaju. Ja chcę się sprawdzać w różnych sytuacjach, bo wtedy mam szansę poszerzać swoje horyzonty i odkrywać nowe formy, o których wcześniej nie myślałam. To jest dla mnie najważniejsze.
Zdjęcia: Łukasz Jasiukowicz @lukejascz
Stylizacja: tycjana
Produkcja: Daniel Jankowski @danythebooy